Podnoszę alarm.
Niech płynie ścieżką,
dreszczy przebiegających
po moich plecach.
Nic ponad to
nie zbija z drogi.
Jak dziki ogień.
Wznosi tak wysoko.
Wszelka niewinności...
Tonę.
I kto teraz będzie
tym odważnym?
Zatonę.
Lecz nie jako
jedna z wielu.
Lecz nie jako
jedna z tych przystani.
Usłyszysz o te
melodyjne wołania.
Gdy cicho przychodzi...
do Ciebie.
Czuwaj...
O nic się nie martw.
Wstań.
Ze wschodzącym słońcem.
Nie ratuj, daj...
Zatonąć.
Gdy to ty w ocean wpędzasz...
Masz przewagę.
Dając wszystko.
Na tacy...
Co wewnątrz i na zewnątrz.
Powolna zmiana, może...
Pochłonąć.
Głowa do góry, zamknięte oczy.
Dziś przy kawie śledzę blogi z wierszami... Uwielbam czytać myśli zapisane w wierszach... Pieknie piszesz... Zapraszam także do mnie https://tanczacymotyl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola