W głębi duszy naszej wyryta
Nieznana nam natura dzika
I bywa tak, znienacka wypełźnie
Świat wymacać po omacku
Dnem zatrząsnąć egzystencji
Ogień rozpalić palący śmiertelnie
I opada na dno, swoje miejsce
Światłem wiary i spokoju wypędzona
W głąb najciemniejszej siebie
Schrypłe słychać jedynie jęki
W drodze powrotnej do głębi
Powolnie, powolnie …
Skradać się będzie, zatruwać
Na okazję będzie czuwać
Miotać dreszczem agonii
Kusić, błagać. Aktorka nikczemna.
Czekając wyjścia z uwięzi.
Wydarcia z kaftanów.
Wydarcia z uśpienia. Na nowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz