wtorek, 19 maja 2015

Ja, wedle życzenia.


To wy podrzuciliście mi temat. Ci piszący na GG i znajomi. Ostatnio coraz częściej wszyscy się mnie pytają kim jestem.... ale tak naprawdę  (skoro mówię, że zna mnie w sumie niewiele osób, skoro wyśmiewam każdą napotkaną plotkę). 
Muszę przyznać że przez dłuższą chwilę nie wiedziałam jak się za to zabrać i dalej w sumie nie wiem, tak więc idę na żywioł (siedząc przed tym tekstem już z miesiąc)... 


file301.jpg


 Jestem dziewczyną, która urodziła się w Grecji i przyjechała tu do babci, po śmierci dziadka. To był moment w którym cały świat stanął mi do góry nogami ,a niedługo potem wszystko się posypało i trzeba było dorosnąć.
Jednak nie żałuję tego, to mnie właśnie ukształtowało ( między innymi ).
W Polsce szybko ze szczęśliwego małego grubaska, zmieniłam sie w odizolowane psychicznie i niepojmujące fizyczności dziecko. Może to i trochę dobrze, bo zaczęłam myśleć, czytać, słuchać  w tak dużej ilości, że dziś nie tyle co wiele wiem, a umiem przebierać w informacjach i z nich korzystać. 


W swoim życiu miałam wiele już
etapów, ale najważniejsze są dla mnie te które coś wniosły ''wielkiego''.
Pierwszym był okres spędzony Grecji do momentu pewnego zdarzenia
(którego NIGDY nie opiszę). Moje dzieciństwo było mieszanką kumulujących się we mnie emocji. Kłótnie rodziców, które już wtedy nie były niczym nadzwyczajnym ( tyle, że wtedy mi jeszcze zależało- na ich zgodzie, na nich razem, na szczęśliwej rodzinie) mieszane z czasem spędzonym na samotnych spacerach po Atenach i ich przedmieściach, czasem z nianią (która była w tamtym okresie dla mnie wszystkim), czasie z moją siostrą (trochę dobrym trochę złym), oraz chwilami z cała rodziną- tworzyły ze mnie buntownika, człowieka o własnych, nie zginalnych poglądach, nieufnego dzieciaka, nielubiącego ludzi...


file628.jpg


Kolejnym okresem była reszta czasu w Grecji, aż do końca klasy 6 podstawówki z wakacjami włącznie (kiedy to już 6 lat byłam w Polsce).
Ten okres dopełnił moje podejście do wielu spraw, wiele uświadomił oraz wzmocnił. Nie byłam lubianym dzieckiem, ale wiecznym outsiderem, któremu bezkarnie można było dokuczać. Dzięki temu poznałam sie wiele razy na ludziach. W czasie tym również w mojej rodzinie zaczęło się wiele pieprzyć. Moi rodzice stracili pieniądze, bo firmę taty trzeba było zamknąć.. ogólna katastrofa...

Po tym okresie w moim życiu nastąpił przełom... zdarzenie które zniszczyło we mnie całkowicie wszystko oraz stworzyło z dwóch lat piekło. W oczach wszystkich mi bliskich wiele straciłam, mimo, że nigdy nie skłamałam co do tego dnia.. ale niestety niektórzy mają większą siłę przebicia. 

Przez długi czas wypierałam to co tak naprawdę przeraziło mnie w tym dniu. Cały swój gniew, żal, strach przelewałam na to, ale prawda okazała się niestety znacznie gorsza. Tego dnia tak naprawdę dowiedziałam się, że wyparłam kilka wspomnień z dzieciństwa, a one zmieniały wszystko... Długo myślałam, że to głupi przejaw obrazów spowodowanych strachem przed tym co się stało w wakacje, ale dalej były sny, kolejne fragmenty historii z dzieciństwa przewijające mi się przed oczami niczym zajawka filmu. Kiedy przypomniałam sobie tej historii na tyle dużo, aby połączyć ją z innymi wspomnieniami ( nie tylko moimi), zrozumiałam, że to nie chory koszmar, a rzeczywistość. Było to właśnie zdarzenie z Grecji, ale nie wracałam do niego aż do zeszłego roku.... 


file623.jpg



Miną tak sobie rok, a ja się zmieniałam, kształtowałam i coraz bardziej nienawidziłam ludzi za ich pustostan... Stałam się oschłą, bezuczuciową jedzą dla której nie było ważnych ludzi, oprócz jednej dziewczyny , która do dziś jest dla mnie ważna. W trakcie tego okresu wytworzyła się u mnie również jedna bariera, która ciągnęła za sobą inne... Był  to mianowicie lęk przed dotykiem, bliskością drugiego człowieka, a zwłaszcza chłopaka... lęk ten przeradzał się dalej w inne  i inne, ale kiedy zaczęłam z tym walczyć zrozumiałam, że trochę mi one pomogły dorosnąć i zrozumieć świat.




file1162.jpg

Kolejny etap zaczęłam w momencie poznania mojego najlepszego przyjaciela ( w tym czasie ). On zmienił mnie i moje życie. Przy nim nie umiałam niemalże używać ''masek'', które przez te lata tworzyłam, by nie pokazać ludziom siebie. Wiedział zawsze kim jestem, jak sie czuję, o czym myślę.. on to zwyczajnie wiedział. Dzięki niemu szczerze sie uśmiechałam, przestałam być apatyczna, a i wiele innych ''rzeczy'' się zmieniło....
Zaczął się też we mnie osiedlać strach, przez wiele rzeczy które do tego momentu sie wydarzyły... Popełniłam wtedy tak wiele błędów, ale chyba gdyby nie one nigdy nie doszłabym do momentu w którym jestem teraz, więc może i dobrze...
Przez około połowę tego czasu moje życie się dość unormowało. Miałam przyjaciół w tym kogoś dla kogo chciało sie żyć, do sytuacji w domu sie przyzwyczaiłam i zbudowałam mur między mną a problemami, choć często bywało ciężko. Czas ten spędziłam głównie na pisaniu  i rozmawianiu z nim ... teraz mnie to bawi, sama nie wiem czemu, ale jakoś tak zwyczajnie bawi, że można komuś tak ufać, kogoś chyba na tyle kochać ( platonicznie czy też nie) aby każde tchnienie niemalże wyliczać do tej chwili gdy usłyszy się tą osobę. Czy to nie jest zabawne?
Druga połowa natomiast miała swój początek gdy zaczęliśmy się wraz z nim od siebie oddalać, aż w końcu przestaliśmy rozmawiać i sie unikaliśmy jak ognia. To była dla mnie dopiero lekcja. Zrozumiałam, że wszystko jest zmienne, że nawet najbliżsi nie zostaną na zawsze i jestem zdana tylko na siebie. Zaczęłam wtedy dużo pisać.. jest takie stwierdzenie, że jak sie cierpi to dobrze sie tworzy, można mnie uznać za taki przypadek. Napisałam od tego momentu wiele postów, opowiadań, wierszy, a co dla mnie jest najważniejsze książkę, którą wciąż szlifuję. 
Poznałam też kogoś, moją ukochaną osobę, mojego Liska. Ma na imię Aleksandra i jest moją dobrą przyjaciółką, ale boje sie, że i ją kiedyś stracę i że nie będę umiała jej tak ufać jak jemu...Chociaż może to i lepiej....


file414.jpg
 Przez ten cały okres przewijałam się przez wiele miejsc organizacji, projektów, szkół .. W końcu to 16 lat życia. 
Długo interesowałam się teatrem i nawet udało mi się trochę pograć, min. ze szkołą braliśmy udział w projekcie dzięki, któremu graliśmy w Polsce, Czechach i Niemczech sztukę ,,Krabat''. Było nieziemsko.
Innym zainteresowaniem które trwało dłużej było ZHP, ale z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że mimo, iż to kochałam zawsze- coś się we mnie wypaliło, a i ono jest inne i nie wiem ile tam jeszcze będę. Zawsze jednak wspomnienia związane z nim będą bliskie mojemu sercu. 
Z takich trwających do dziś  to Karabin w świetnym klubie KKS POLONIA, pisanie, malowanie, spacery.


Teraz
Jestem chyba  w dość dobrym momencie życia. Mam ludzi którym ufam i którzy wydaje mi się, że mi też ufają. Znalazłam coś w czym jestem na tyle dobra by mieć jakiś minimalny zarobek, a mianowicie udzielanie korepetycji ( i mimo, że wiele osób chętnie by to wyśmiało jestem w tym dobra ). W rodzinie jak to w rodzinie, raz jest lepiej, a raz gorzej Udało mi się też poukładać wiele spraw z poprzednich lat, na tyle, że chwilowo z poważniejszymi problemami mam spokój.


31.jpeg


Już zresztą i tak dosyć sobie poukładałam życie, choć prze de mną jeszcze wiele decyzji w najbliższym czasie i pokonanie lęków, które je utrudniają. 
W sumie to moim najpoważniejszym problemem jest jak to nazwał mój przyjaciel- moje'''kalectwo''. On opowiedział mi historie o mężczyźnie, który siedzi na wózku po wypadku przed telewizorem i nie wychodzi z domu. Stwierdził, że moim wózkiem są wspomnienia, a telewizorem samotność. Szkoda tylko, że to prawda. Ale naprawie to, stoczę bitwę sama z sobą i już nie będę tą kaleką. 
Tak więc to jestem ja, a przynajmniej ta cząstka mnie, którą ośmieliłam się odsłonić.. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 STRAY ANGEL , Blogger